Korzystne orzecznictwo TSUE i sądów polskich w sprawach o unieważnienie kredytów waloryzowanych do walut obcych skłania coraz więcej kredytobiorców do podjęcia prób uwolnienia się od nadmiernego zadłużenia.
A jest o co walczyć, ponieważ na przestrzeni ostatnich lat kurs franka szwajcarskiego podwoił się, co spowodowało, że jeśli ktoś wziął kredyt na 100.000 zł, dziś ma do spłaty nawet ponad 200.000 zł. W większości przypadków długi przekraczają wartość nieruchomości, które zostały sfinansowane za pieniądze z kredytu, zatem gdyby banki nagle wypowiedziały umowy kredytowe (do czego teoretycznie mają prawo już w chwili, gdy kredytobiorca nie spłaci dwóch następujących po sobie rat), pieniądze ze zbycia nieruchomości stanowiących cel kredytowania nie starczyłyby na pokrycie całości zadłużenia.
Dzisiaj jedyną drogą do pozbycia się kłopotliwego kredytu jest droga sądowa, ponieważ nie ma co liczyć na pozytywne rozpatrzenie reklamacji przez bank. W dobie korzystnych wyroków, których coraz więcej zapada w sprawach o kredyty „frankowe” wiele kancelarii ogłasza chęć pomocy w napisaniu pozwu i prowadzeniu postępowań. Zanim jednak udamy się do prawnika warto wcześniej ustalić jakich dokładnie kwot możemy się domagać. Precyzyjne ustalenie tzw. wartości przedmiotu sporu (WPS) zwiększy nasze szanse na wygraną oraz sprawniejsze poprowadzenie procesu. Należy jednak wziąć pod uwagę, że WPS w sprawach o kredyty waloryzowane jest bardzo trudny do wyliczenia, a dla kredytobiorcy nieobeznanego w matematyce finansowej to zadanie niemal niewykonalne.
Z czego wynikają te trudności? W pierwszej chwili można by sądzić – całkiem zresztą słusznie – że wystarczy zsumować wszystkie zapłacone raty i takie wyliczenie przedstawić w sądzie wraz z pozwem o unieważnienie kredytu. I tak w rzeczywistości powinno to wyglądać. Niestety to tylko część bardzo precyzyjnej i mozolnej matematycznej pracy, która musi być wykonana, by można było oczekiwać korzystnego dla kredytobiorcy wyroku sądu. Winna jest niejednolita linia orzecznicza polskich sądów. Część sędziów skłania się ku unieważnieniu umowy i zwrocie wszystkich zapłaconych rat kredytu, inni jednak poprzestają na tym, że w umowie nie obowiązują tylko tzw. niedozwolone postanowienia umowne i utrzymują ją w mocy. Te rozstrzygnięcia całkowicie różnią się od siebie – a co z tego wynika – wysokość zasądzonych kwot także będzie zupełnie różna w zależności od podejścia sędziego.
Dlatego poprawnie skonstruowany pozew powinien mieć co najmniej dwa alternatywne żądania pieniężne, a to oczywiście ma wpływ na obliczenia. Obok zsumowania wszystkich zapłaconych rat, trzeba też na nowo przeliczyć wszystkie raty kredytu od dnia jego udzielenia, aż do dnia złożenia pozwu. Niestety prawidłowe wykonanie tego zadania wymaga specjalistycznej wiedzy z zakresu finansów i rachunkowości i niewielu kredytobiorców, a często nawet prawników będzie wstanie sobie z tym poradzić. Przede wszystkim dlatego, że takie obliczenia wymagają skoordynowania ze sobą wielu zmiennych. Oprócz prawidłowego ustalenia początkowego salda zadłużenia, trzeba ustalić prawidłowe oprocentowanie, które zmieniało tak często jak zmieniała się stawka referencyjna np. LIBOR 3M. W dodatku każdy bank stosował inny mechanizm ustalania obowiązującego na dany okres rozliczeniowy oprocentowania. Ale to tylko niewielka część pracy. Na podstawie tych danych trzeba obliczyć raty kapitałowe i raty odsetkowe, a jak pokazuje praktyka – metodologia liczenia rat kredytu nie jest w każdym banku taka sama. Różnice wynikają z faktu, że banki dysponują innymi programami do masowego liczenia wymagalnych rat od udzielonych kredytów. Te programy były pisane przez specjalistyczne firmy informatyczne na indywidualne zamówienie każdego banku i po prostu się od siebie różnią. Dlatego dla przykładu jeden bank będzie naliczał odsetki za każdy dzień miesiąca oddzielnie przyjmując rzeczywistą liczbę dni w miesiącu, inny zaś uzna, że trzeba przyjąć, że każdy miesiąc ma średnio 30,41667 dni. To tylko jedna z dziesiątek zmiennych, które trzeba wziąć pod uwagę przy wyliczeniach.
Dokładność wyliczeń ma znaczenie, bowiem różnice między obliczeniami, mogą sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Skutki błędów w obliczeniach mogą być dla wnoszącego pozew kredytobiorcy bardzo dotkliwe. WPS czyli wartość przedmiotu sporu, który to termin padł już kilkakrotnie w tym artykule jest obowiązkowym elementem każdego pozwu, który każdorazowo musi być wskazany pod rygorem odrzucenia przez sąd powództwa. WPS powinien być wskazany jak najdokładniej już na moment wnoszenia pozwu do sądu. Z WPS wynika wiele konsekwencji procesowych, między innym to od WPS zależy wysokość kosztów procesowych oraz to w jakim stopniu powód wygrywa proces, jeśli sąd zasądzi na jego rzecz zapłatę od Banku. Stopień wygranej stanowi stosunek ostatecznego rozstrzygnięcia do WPS. Dla przykładu jeśli wnoszący pozew żądał 100.000 zł, a uzyskał tylko 30.000 zł, wygra proces jedynie w 30% i bardzo możliwe, że będzie musiał ponieść aż 70 % wszystkich kosztów procesu. Należy także pamiętać, że prawidłowe wyliczenie WPS pozwala na sprawniejszą argumentację podczas procesu. Nieprecyzyjne wyliczenia będą mogły być bardzo łatwo zakwestionowane kwestionowane przez pozwany bank, a jeśli nie będziemy mieli mocnych argumentów, sąd powoła biegłego i to zwykle na koszt kredytobiorcy jako powoda. Nie każdy biegły jednak będzie wstanie policzyć raty w sposób prawidłowy, a zatem korzystny dla kredytobiorcy. Dlatego będąc w posiadaniu precyzyjnych wyliczeń łatwiej będzie nam ocenić pracę biegłego i zgłosić do niej ewentualne zastrzeżenia oraz skonstruować skuteczną argumentację. Poza tym trzeba pamiętać o naczelnej zasadzie procesu, jaką jest tzw. prekluzja dowodowa, a więc niedopuszczanie do przeprowadzenia dowodów i twierdzeń spóźnionych, tj. takich które można było podnieść już na początku postępowanie. Dlatego jeżeli kredytobiorca od samego początku nie będzie dysponował precyzyjnymi wyliczeniami lub też jeżeli nie zostaną wychwycone błędy biegłego na etapie sporządzonej opinii nie będzie można na dalszym etapie procesu zgłosić tych zastrzeżeń, zwłaszcza jeśli sprawa trafi przed sąd drugiej instancji.
Dlatego zanim zdecydujemy się wytoczyć powództwo, należałoby najpierw ocenić kredyt nie tylko po kątem prawnym, ale także pod kątem matematyczno – księgowym. Należy pamiętać, że kancelaria do której się udamy mimo posiadania merytorycznej wiedzy prawniczej może nie dysponować właściwą wiedzą do poprawnego wyliczenia WPS. Często zdarza się, że WPS na etapie składania pozwu jest raczej szacowany niż obliczany, prawnicy zaś liczą od samego początku na wykonanie pracy przez biegłego. Niestety jest to błąd, bowiem jak pokazuje praktyka wielu kredytobiorców, którzy zawarli umowy przed 2007 r. – a takich jest zdecydowanie najwięcej – zapłaciło w sumie większe kwoty niż udzielony im kredyt w PLN. Taka sytuacja sprawia, że ich sytuacja od początku kredytu jest zdecydowanie korzystniejsza co może być decydujące dla wygrania sprawy. Dlatego jeszcze przed wizytą u prawnika warto jest skontaktować się z firmą, która świadczy usługi wyliczania Wartości Przedmiotu Sporu. Na szczęście takich firm pojawia się na rynku coraz więcej, a koszt usługi nie przekracza zwykle 300 zł, w przeciwieństwie do kosztu pracy biegłego, który za swoją pracę weźmie nawet 1.500 zł. W perspektywie potencjalnej kwoty, którą możemy zyskać, warto jest dobrze przygotować się do prowadzenia sprawy.